„Nie możemy się dogadać”, „On mnie nie rozumie”, „Chyba nie pasujemy do siebie”, „Jesteśmy u Pani, bo jak terapia nie pomoże to już koniec”, „Niby rozmawiamy, ale nie czujemy się wysłuchani”, „Jego wiecznie nie ma”, „Ona nigdy nie ma ochoty” i od tego często się zaczyna spotkanie w gabinecie. Na pytanie „Co Państwa do mnie sprowadza?” wielu klientów odpowiada w taki sposób. Problemy w komunikacji, brak seksu, poczucie zaniedbania, wrażenie, że to nie ta sama osoba, którą poznałam/ poznałem. Do tego dochodzą także zachowania związane z zazdrością, zmęczeniem, czy też odczuciem bycia nieważnym/ nieważną. W jaki sposób traktować relację? Co robić, gdy pojawia się kryzys? Co robić, aby nasza relacja była przestrzenią, w której mam to, czego potrzebuję?
Nic nie jest dane raz na zawsze.
Może dostanę po głowie za słowa, jakie padną, ale niestety trzeba postawić sprawę jasno. Jeśli traktujecie relację, jak kontrakt na czas nieokreślony to z dużym prawdopodobieństwem nie dbacie o relację. Gdy macie w domu rośliny to podlewacie, oglądacie listki, obrywacie te, które są suche, sprawdzacie stan gleby, a jak coś Wam nie pasuje to wdrażacie działania naprawcze. Czyli troszczycie się, aby rośliny były zdrowe, kwitły i się rozwijały. Jeżeli hołdujecie przekonaniom, że jesteśmy razem na zawsze, przysięga małżeńska jest zawarta do śmierci to rodzi się pokusa, aby… nie wkładać w związek pracy. A gdyby tak zmienić nieco zasady? Spróbujcie się zastanowić, co by się działo z Waszą relacją, gdybyście traktowali ją jak kontrakt z określonym czasem zakończenia (możecie to spojrzenie zgłębić u Marty Niedźwieckiej). Wyobraźcie sobie, że macie, dajmy na to, 3 lata na daną relację (nie namawiam w tym miejscu na to, aby zrywać relacje jedna po drugiej). Jakie warunki miałyby być spełnione abyście chcieli kontynuować tą relację po tych trzech latach? O co musicie zadbać? W jaki sposób spełniać wszelkiego rodzaju potrzeby? Jak negocjować i renegocjować warunki? Jakie prawa i obowiązki ustalacie dla każdego z Was na czas trwania umowy? Brzmi dziwnie? Być może, ale zastanówcie się nad tym, co to daje. Po pierwsze, prawdopodobnie nic nie stracicie, bo zapisy w umowie mają sprzyjać temu, aby związek się rozwijał (możecie tylko odcinać kuponiki z włożonej w związek pracy). Po drugie, stworzycie przestrzeń na rozmowę o oczekiwaniach, potrzebach i formach ich realizacji. Po trzecie, będziecie świadomi, czego potrzebują pozostałe osoby w relacji. Po czwarte, regularnie możecie sprawdzać stan/ poziom spełniania warunków umowy i wracać do negocjacji.
Od czego zacząć?
Często proponuję klientom, aby zrobili tabelę/ koło swoich potrzeb z podziałem na różne obszary. Wymaga to odpowiedniej konkretyzacji, uszczegółowienia. Każdy z partnerów robi swój spis. Wypisuje swoje potrzeby i zapisuje w jaki sposób ta potrzeba jest/ może być realizowana przez pozostałe osoby będące z nią w relacji. Pamiętajcie, że nie wystarczy napisać „potrzebuję bliskości”. Jakie zachowania, czyny, gesty partnera/ki/ów będą realizowały potrzebę bliskości? Może potrzebujesz przytulenia po powrocie z pracy? Może bliskość to rozmowa o codziennych sprawach, trudnościach? A może to wspólny spacer? Wachlarz jest naprawdę szeroki. Trzeba tutaj bardzo dobrze określić, jakich zachowań oczekujemy, z jaką częstotliwością i w jakim kontekście. W tej kwestii nie istnieje też lista prawidłowych odpowiedzi. To Twoje potrzeby i formy ich realizacji. Pamiętajcie jednak, że taka lista nie jest wyryta w kamieniu -można, a nawet trzeba ją zmieniać, w zależności od okoliczności. Drugim krokiem jest dyskusja. Odkładacie telefony, wyłączacie telewizor, likwidujecie wszystkie rozpraszacze. Każdy wyciąga swoją listę, wybieracie obszar i na zmianę czytacie po jednym punkcie. Osoba/y słuchająca/e zastanawia/ją się czy jest/ są w stanie realizować zapis drugiej strony. Ma/ją prawo zadawać pytania służące konkretyzacji oczekiwań. Ma/ją prawo nie zgadzać się na przedstawioną formę, z jednoczesną próbą określenia na co może się w danej kwestii zgodzić. Nie składajcie sobie deklaracji bez pokrycia. Nie o to w tym chodzi. Ważne, aby zgodzić się na coś, co FAKTYCZNIE mogę zrobić/ dać.
Potrzeby mogą zmieniać się w zależności od aktualnych warunków życia.
Załóżmy, że jesteście w związku od 12 lat. Gdy się poznaliście mieliście 20 lat. Wtedy studiowaliście albo podjęliście pracę. Może mieszkaliście razem, albo jeszcze u rodziców, a może każdy na swojej „studenckiej” stancji. Teraz macie 32 lata, każde z Was pracuje na etacie, macie trójkę dzieci (przedszkolnych i wczesnoszkolnych). Obowiązków jest więcej, doba tak samo długa jak była. Role w jakich jesteście w tej chwili są inne niż 12 lat temu. I co? Nadal macie takie same potrzeby i oczekiwania? Czy widujecie się wyłącznie w weekendy, gdy nie ma zajęć na uczelni albo wieczorami po zajęciach? Święta spędzacie każdy u siebie? Nie pojawiły się nowe wyzwania/ zadania? Umówiliście się 12 lat temu na pewne zasady w relacji. Mieliście wtedy inny harmonogram dnia, inne wyzwania dnia codziennego, inny poziom i powody zmęczenia. To całkowicie normalne, że to, co było uzgodnione 12, 6, czy nawet 2 lata temu teraz może Wam nie odpowiadać. Nie traktujcie ustaleń i potrzeb partnera/ki/ów jako czegoś, co nie ma prawa być zmieniane. Nawet Konstytucja im podlega. Nie chłostajcie się słowami „Wcześniej Ci to pasowało”, „Kiedyś mówiłeś, że tak dzielimy zadania”, „Zmieniłaś się”.
Może właśnie w tym momencie życia partner/ka/zy ma/ją intensywniejszy czas w pracy i potrzebuje/ą np. więcej bliskości w formie przytulania.
Znowu pomyślcie o relacji, jak o kontrakcie. Gdy rozwija się firma, w której macie umowę to rozwijacie się Wy sami. To naturalne, ponieważ rozwój to nowe zadania, wymagania, konieczność zdobywania nowych kompetencji, wiedzy itp. Jeżeli chcecie się w takiej firmie utrzymać to podążacie za nią i idziecie w ten rozwój. Oczywiście wiąże się to z awansem, zmianą zakresu obowiązków, ale też ze zwiększeniem stawki. Przekładając to na relacje partnerskie- skoro Wasza relacja trwa ileś lat to Wasza codzienność jest inna niż na starcie. Tak, jak w pracy, musicie podnosić kompetencje, gdy zaczynacie razem mieszkać, planować finanse, podróżować, rozwijać karierę, czy też wtedy, gdy decydujecie się na dziecko. Wówczas też musicie zainwestować czas i energię. Zmienia się zakres obowiązków. Możecie potrzebować czegoś innego do realizacji tego, co dla Was istotne w relacji. „Nie mówiłaś wcześniej, że tego potrzebujesz”, „Nie takiego Cię poznałam”, „Nie tego razem chcieliśmy”. Być może tak było. Zmiana potrzeb i oczekiwań niekoniecznie jest wynikiem kłamstwa czy oszustwa partnera/ki/ów. Oczywiście, czasami ludzie wchodzą w związki z kłamstwem, np. ukrywają uzależnienie, chorobę. Gdy zarzuty dotyczą zmian w zakresie oczekiwań to po pierwsze nie prowadzą do porozumienia, a po drugie, wyłącznie ranią. Ludzie naprawdę się zmieniają. Gdyby się nie zmieniali to nie miałabym pracy. Terapia to przecież zmiana. Wracam zatem do tego, że lista i forma realizacji potrzeb ma prawo ewoluować. Dawajcie sobie regularnie czas na renegocjacje.
O czym ten wpis w takim razie?
No właśnie o tym, że związek wymaga od nas regularnego wkładu czasowo- energetycznego. Zgodnie z powszechnym powiedzonkiem „Jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz”. Jak się nie wysilisz to nie zbierasz profitów. Traktujcie się tak, jakbyście nieustannie chcieli się poderwać. Wtedy uważnie się słuchamy, dbamy o siebie, obdarowujemy komplementami, doceniamy. Nie zatracajcie się w przekonaniu „już ją/ jego mam”. Dzięki energii, jaką wkładacie w relację ona się rozwija, jak dobrze prosperująca firma. „Mieć” to możecie buty, torebkę, samochód. Drugiego człowiek nie można posiadać. Relacja to nie przedmiot, który można odłożyć. Rozmawiajcie przez pryzmat swoich potrzeb, a nie ocen, wyzwisk, drwin. Mówcie, czego potrzebujecie, a nie czego „nigdy…!”, co „zawsze…!” i ty „jesteś…!” Mów czego potrzebujesz, w danej chwili. To zdecydowanie bardziej sprzyja rozwojowi. I na koniec- a co jeśli jest nas więcej niż dwoje? Zasady są takie same, ale potrzeb, oczekiwań i profitów więcej. Należy każdą potrzebę, czy oczekiwanie odnieść do każdej z osób w relacji. Z każdą z nich negocjować i każdej wysłuchać. Pomyślcie, jak było podczas pierwszych spotkań. Jak angażowaliście się w rozmowę? Jak się zachowywaliście? Bądźcie tacy i dziś.
Dzisiaj też jest dobry dzień na zadbanie o swoją relację J.