Rok temu swoją premierę miała książka Lisy Letessier „Jak przeżyć rozstanie i zadbać o siebie”. Zamówiłam całkiem niedawno, bo w gabinecie pojawiają się regularnie osoby po rozstaniu z bliską osobą. Przejrzałam. Według mnie jest to warta polecenia pozycja dla osób, które borykają się ze stratą. Opisuje emocje, doznania fizyczne, sposób myślenia charakterystyczny w takich momentach życia. Jednak nie będzie to wpis z serii „polecam”. Będzie to wpis o żałobie, rozstaniach i stratach.
Gdy myślimy o żałobie to przede wszystkim w kontekście śmierci. Wówczas zrozumiałe są łzy, smutek, niedowierzanie, czy też poczucie niesprawiedliwości. Jednak żałoba może pojawić się w obliczu różnych strat, o czym już rzadziej się mówi. Kiedy pojawiają się w nas takie odczucia po zerwaniu relacji, czy też w sytuacji odrzucenia naszej kandydatury na wymarzone stanowisko to zderzamy się z niedowierzającymi reakcjami otoczenia. Przyjaciele, bliscy, współpracownicy umniejszają cierpieniu i przeżywanym emocjom.
Dlaczego dzieje się tak, że po rozstaniu czasami ciężko „się pozbierać”? Co to w ogóle znaczy owe „pozbieranie”? Z jakimi przeżyciami mierzą się ludzie po rozstaniu?
Zacznijmy od tego, że żałoba to naturalny stan po doświadczeniu straty. Nie jest chorobą ani żadną dysfunkcją. Ma swoje fazy, które opisze poniżej. Jednak w tym miejscu dodam, że żałoby się nie leczy. To może banał, jednak zdarza się, że rodzina wysyła matkę, ojca, brata etc. do gabinetu, bo jakiś czas temu zmarł ktoś bliski, a ktoś jest w żałobie. Najważniejsze w obliczu żałoby jest zrozumienie emocji, doznań, poczuć osoby, która ją przeżywa. Warto być przy tej osobie i reagować ze zrozumieniem. To oczywiście bywa trudne, bo jakoś nie umiemy w te ludzkie smutki się zanurzać. Rzadko adekwatnie reagujemy, bo nie wiemy co to znaczy ta adekwatna reakcja. Idziemy w teksty typu „Inni mają gorzej”, „Czas się otrząsnąć”, „Tego kwiatu to pół światu”, „Przecież nic się wielkiego nie stało”, „Ogarnij się”, „Czas leczy rany”, „Weź już o nim zapomnij”, „Twardy bądź” itp. Co takie słowa robią osobie, która dzieli się swoimi przeżyciami? Czy to coś zmienia, poprawia? Otóż nic wartościowego nie wnosi. Tego typu reakcje sprawiają jedynie, że osoba przeżywająca stratę zastanawia się, czy powinna tak się czuć, wątpi w swoje emocje, w reakcje fizjologiczne, czy też myśli. Zastanawia się, co z nią nie tak, skoro wszyscy wokół mówią „Ogarnij się”. Podważa swój stan, samopoczucie i doznania płynące z ciała. To dobry moment, aby opowiedzieć o tym, co dzieje się w człowieku w momencie odczuwania straty, bo jak zawsze wiedza jest kluczem do zrozumienia i zmian.
Jak przebiega proces żałoby? Jakie są jej fazy i co się dzieje w każdej z nich?
Różne źródła wskazują cztery etapy przeżywania żałoby:
- konsternacja– to pewnego rodzaju szok psychiczny i fizyczny. Stajemy w obliczu czegoś niespodziewanego i mózg nie potrafi tego obrobić. Nie jesteśmy w stanie ani myśleć, ani coś robić.
- wyparcie– to pewnego rodzaju dezorientacja, poczucie nierzeczywistości. Pojawiają się myśli „To nie dzieje się naprawdę”, „To niemożliwe”
- okres emocjonalny– pojawiają się różnorodne stany emocjonalne. Dominuje złość, która łączy się z poczuciem winy. Początkowo skierowane jest to do siebie. Towarzyszą temu myśli „To ja jestem temu winna”, „Wszystko popsułam”, „To ja wszystko zrobiłam nie tak”). Potem te emocje odczuwane są w stosunku do partnera/ partnerki, którego nie ma. Który odszedł, porzucił nas, doprowadził do tego. Potem pojawiają kolejne odczucia- brak zainteresowania czymkolwiek, uczucie przytłoczenia. Towarzyszy temu smutek, lęk, strach. W tym stanie mamy trudności z koncentracją, rozpamiętujemy, zadajemy sobie pytanie „dlaczego?”. Zadajemy to pytanie wielokrotnie, raz za razem. Źródłem cierpienia są przedmioty, miejsca, różne szczegóły, które przypominają nam o utraconej osobie. Mogą pojawić się trudności ze snem
- adaptacja– krok po kroku znajdujemy tzw punkty zaczepienia. Zaczynam czuć mniej cierpienia, emocje nie są tak intensywne, tak częste. Coraz częściej okazujemy zainteresowanie światem zewnętrznym
- akceptacja– wspomnienia nie wywołują cierpienia, nie wprowadzają nas w smutek, strach, czy poczucie winy. Angażujemy się w codzienność.
Jak się czujecie widząc to wszystko? To złożone? Skomplikowane? Wielowymiarowe? No i właśnie dlatego bywa trudne. Oczywiście strata może być przeżywana różnie. Nie każde rozstanie prowadzi na pewno do żałoby. Nie każda strata prowadzi na pewno do żałoby. Gdy nawet pojawia się śmierć to nie każda prowadzi do żałoby. Dlaczego tak się dzieje? Zacznę od śmierci, bo w związku ze śmiercią królowej Elżbiety jest to temat największego zainteresowania. Jednocześnie, sytuacja posłuży za dobry przykład do wyjaśnienia, kiedy śmierć nie wywołuje żałoby, jako czegoś przeżywanego wewnętrznie. Jednak najpierw musimy zrobić trzy kroki do tyłu, aby dobrze to wszystko zrozumieć, bo temat nie jest prosty. Czasami klienci pytają „Ile taka zdrowa żałoba musi trwać?”, „To tak, jak z tym czarnym kolorem na ubraniach? Po tych miesiącach czerni to przejdzie?”
Nie każdy odróżnia żałobę, jako wewnętrznie przeżywaną stratę (z wyżej opisanymi etapami) od żałoby rozumianej jako pewne społeczne normy, konwenanse i zasady.
Pierwsze rozumienie wyjaśniłam. Drugi aspekt, czy może pewnego rodzaju definicja to wszystko to, co narzucone przez społeczeństwo w jakim żyjemy. Normy społeczne wskazują, jak wszyscy mają się zachować w obliczu śmierci królowej Elżbiety, np. zebranie się pod pałacem Buckingham, opłakiwanie, może zapalenie znicza, czy złożenie kwiatów. Inne zasady panują, gdy umiera mąż/ żona/ partner/ partnerka- tyle i tyle czasu ubierasz się na czarno. Przez taki, a taki czas nie chodzisz na huczne imprezy, po miesiącu od pogrzebu Msza w intencji osoby zmarłej itp. Jednak to wszystko nie jest żałobą przeżywaną. Kiedy zatem przeżywamy żałobę w ten emocjonalno- poznawczo- fizjologiczny sposób? Kiedy tracimy kogoś lub coś dla nas ważnego/ cennego. Oczywiście może to być strata taka ostateczna, czyli śmierć. Jednak zakończenie ważnej dla nas relacji, z ważną dla nas osobą może być równie bolesne.
Podobnie może być wtedy, gdy tracimy coś dla nas ważnego.
Tym czymś może być utrata jakiejś ważnej dla nas wartości albo związana z realizacją ważnej dla nas wartości. Jeśli jest ważna dla nas kariera to sytuacja, w której awans dostaje nasz współpracownik zamiast nas może wywołać żałobę. Jeśli istotną wartością jest sprawność fizyczna to kontuzja wykluczająca nas na zawsze z treningów też może wywołać żałobę. Po trzecie jeśli znacząca jest dla nas lojalność to sytuacja, w której przyjaciel zdradził nasze tajemnice też może wywołać stan żałoby. To nie są sytuacje, w których ktoś nie powinien przeżywać żałoby albo koniecznie będzie. Wszystko zależy od tego, jakie wartości są dla kogoś istotne i w jaki sposób one są ułożone. Pewne wartości są dla nas ważniejsze od innych. Po prostu. W zależności od tego, w jak ważne wartości godzi jakaś sytuacja i w zależności od tego, czy dana strata jest ostateczna, nie można jej realizować w inny sposób lub w przyszłości to przeżycia mogą być różne. Warto w tym miejscu polecić Wam pewne ćwiczenie, które pozwala przyjrzeć się temu, co jest ważne dla Was. W zakładce „Do pobrania” znajdziecie listę wartości. Pobierzcie plik, wydrukujcie. Wybierzcie z nich TYLKO 10 tych najważniejszych dla Was. Zobaczcie, czy z tej dziesiątki są jakieś wartości ważniejsze od pozostałych. Może są jakieś top 3 czy top 5. Strata w obrębie jakiej wartości byłaby dla nas najdotkliwsza? W tym miejscu będzie też polecajka. Co polecam? Książkę. Jaki tytuł? „Self-care. Droga do samoakceptacji” Czyja? Andżeliki Dominiak- Banach (@babeczka_od_psychologii).
Zamiast zakończenia…
Może to zaskakujące polecenie w kontekście tego tematu i pozornie dziwne ćwiczenie. Jednak, jeśli zdobywamy wiedzę o swoich potrzebach, wartościach, przeżyciach to tym bardziej rozumiemy to, co dzieje się w nas w danych sytuacjach i dlaczego właśnie w TAKICH sytuacjach (a nie innych). Kiedy wiemy, co jest dla nas ważne, to dajemy sobie prawo do własnych przeżyć i rozumiemy, dlaczego reagujemy właśnie w taki sposób. Mało korzyści? Dołożę kolejną ! Im lepiej rozumiemy swoje emocje, wartości, poczucia, potrzeby, reakcje fizjologiczne, myśli to tym bardziej rozumiemy to wszystko w drugim człowieku. Co to daje? Lepsze wsparcie w obliczu chociażby przeżywanej przez kogoś żałoby, straty, czy rozstania, bo jak rozumiemy co i dlaczego to bardziej wiemy, czego może ktoś potrzebować. Proste to to nie jest. Wiem. Jednak nigdy zdobywanie wiedzy szybkie i proste nie było. Zdobywanie wiedzy o samym sobie jest jeszcze trudniejsze. Jednak jest to do zrobienia. Nie musicie mi wierzyć na słowo. Zapytajcie tych, którzy zakończyli swoje terapie.