Blog

Rozmowy o pustce, czyli klienci w żałobie

Ostatnio coraz więcej klientów w gabinecie pojawia się z powodu straty bliskiej osoby. W dużej mierze są to kobiety, które w ostatnim czasie pochowały męża. Bywa to tym bardziej dotkliwą stratą, że partner był przy nich przez 30, 40, czy 50 lat. Co się dzieje, kiedy wieloletni partner/ towarzysz umiera? Każda z tych osób odczuwa stratę, która wywołuje pustkę i poczucie osamotnienia. Intensywność i sposób przeżywania jest różny.

Niekiedy pustka i samotność bywa nie do zniesienia i trwa miesiącami. Czasami wywołuje objawy somatyczne. Kobieta wówczas chodzi od lekarza do lekarza i szuka przyczyny złego samopoczucia. Wszystkie wyniki- książkowo poprawne. Przyszła do gabinetu, bo córka się martwiła, bo syn sugerował, bo zięć zauważył… Gdy podczas konsultacji nawiązujemy do śmierci, w pewnym momencie objawy somatyczne, np. ból w klatce piersiowej, ścisk w żołądku, czy uczucie gorąca wzmagają się. Zauważam duży opór w przyglądaniu się swoim myślom, przekonaniom czy emocjom. W całej tej stracie oprócz pustki jest fala poczucia winy… „Może mogłam zrobić coś jeszcze”, „Gdybym wtedy nie wyszła do toalety może by żył”. Czasami pojawia się lęk przed własną śmiercią „Kuje mnie to pewnie rak mnie zżera”, „Oddychać nie mogę to pewnie zemdleję i nie wstanę już”. W klientce pracuje też utrata przyszłości. „Nie zdążyliśmy odbyć wszystkich podróży. Wnuk miał wyjść za mąż. Mieliśmy dożyć wesela. Wspólnie się pobawić.” Czuję w tym pewnego rodzaju zawieszenie pomiędzy przeszłością a przyszłością. Ogrom lęku o siebie, o przyszłość i bezradność… „Jak żyć bez niego? Nie zdążyłam mu wszystkiego powiedzieć. Nie zdążyłam się pożegnać.”

Bywa też tak, że rodzina się martwi, bo mama i tata tyle lat byli razem. Mamie pewnie teraz ciężko, bo nawet nie zaśnie bez włączonego telewizora i lęk odczuwa. Ta mama przychodzi i trochę nie wie po co siedzi u psychologa. „Włączam ten telewizor, żeby coś grało, bo tak cicho nie jest. Nie śpię w tym pokoju, co mąż umarł, bo czuję jego obecność”. Jednak w toku rozmowy odkrywa się przede mną żwawa, pełna energii życiowej kobieta. „Tak, czuję samotność. Pusto w tym domu, ale ja mam dla kogo żyć. Mąż zawsze mówił, że nie mogę umrzeć przed nim, bo on sobie nie da rady. Zawsze wiedział, że ja sobie poradzę. Nie jest łatwo, ale muszę. Mam dla kogo”. Klientka czuje, że zdążyła się pożegnać z mężem. Nie wszystko może udało się im razem zrealizować, ale ona dokończy sama. Ważne, że się pożegnała. W ostatnich minutach głaskała po głowie i powtarzała „Jestem przy Tobie”. To wystarczyło. Pod koniec rozmowy mówi, że jej lżej, ale czuje, że przejdzie przez żałobę sama.

Żałoba to naturalny stan po śmierci kogoś bliskiego. Jest różnie przeżywana i interpretowana. Jej elementy odczuwane są z różną intensywnością. Bywa boleśnie, bywa samotnie, bywa przerażająco, bywa pusto, bywa bezradnie, bywa zwyczajnie ciężko. Problem jest wówczas, gdy to wszystko jest cały czas na takim samym, intensywnym poziomie oraz gdy trwa i trwa i trwa….

utworzone przez | maj 14, 2022 | Psychoterapia