Wiem, że czekacie na trening uważności. Jednak zanim go Wam podrzucę, muszę odpowiedzieć na pytanie, które często mi zadajecie. Na tyle często, że nie mogę już czekać z odpowiedzią.
Czy terapia małżeńska, terapia pary, ma sens?
Przychodzi dwoje do gabinetu. Opowiadają i pytają, czy w ich przypadku jest co ratować, czy to ma sens.
Co wówczas odpowiadam?
Zawsze warto próbować. Jednak jest pewien najważniejszy warunek. Oboje muszą chcieć naprawić/ inaczej posklejać to, co obecnie nie działa prawidłowo. Chęć musi płynąć z każdej ze stron.
O czym jeszcze trzeba pamiętać?
Terapia pary to nie sala sądowa. Nie szukamy winowajcy. Psycholog / psychoterapeuta nie „naprawi”, nie pogrozi palcem i nie każe się zmienić jednej ze stron. Musicie pamiętać, że relacja to wzajemna interakcja co najmniej dwojga ludzi. Jak w fizyce – jeśli ciało „A” działa na ciało „B” z siłą „AB” to…
Więc jakie wnioski?
Oboje muszą czuć chęć naprawiania relacji.
Obie strony muszą mieć świadomość i gotowość do dokonywania zmian w sobie.